niedziela, 30 czerwca 2019

Namiotowy ersatz

Jako, że zacząłem jeździć więcej i w większym składzie (Leon i Kosma), chciałem zaopatrzyć się w namiot. Niestety, niemalże wszystkie historyczne namioty są albo duże i trudne w transporcie, a mi zależało na czymś kompaktowym, albo bardzo prowizoryczne, jak na przykład pałatka rozpięta między drzewami. Wtedy właśnie wpadłem na pomysł uszycia czegoś, co nazwałem namiotowym ersatzem - zamiennikiem, ponieważ funkcjonować będzie jako właśnie to - zamiennik prawdziwego, historycznego namiotu. 

Założenia tego "projektu" są proste - namiot musi być ekstremalnie kompaktowy; do tego stopnia, aby umożliwiał transport bez samochodu, na przykład w pociągu czy PKSie. Dodatkowo, fajnie by było, jakby chociażby nawiązywał do wzorów historycznych i nie wyróżniał się z innych, poprawniejszych namiotów. Ponadto, chciałem, aby oczywiście zapewniał możliwie dużo miejsca do spania w środku, jako, że musi pomieścić de facto trzy osoby.


Pierwszym źródłem inspiracji  był mongolski majhan (maikhan), lekki namiot używany w czasie podróży , wojny czy do polowań (taki skrótowy opis udało mi się znaleźć [1]). Niestety nie wiem nic więcej na temat tego rodzaju namiotów u koczowników na stepie - wszystkie źródła mówią tylko o jurtach/gerach, jako typowym namiocie dla nomadów w zasadzie "od zawsze, na zawsze". I o ile tego nie ma co negować, to zakładanie, że istnieje jakaś prostsza, nie tyle co alternatywa, a półśrodek, nie jest totalnie bez sensu.

Rekonstrukcje(?) tego rodzaju namiotu widzimy na zdjęciu powyżej, po lewej stronie. Nie znam dokładnego datowania tego rodzaju namiotu, jednakże takie namioty przewijają się na zdjęciach z chyba XIX wieku:


Jak i na rycinach z XVIII wieku. Tutaj w obozie chińskiego cesarza Qianlonga:


To oczywiście w żaden sposób nie przystaje do datowania średniowiecznego, aczkolwiek - beggars can't be choosers. Starsze przedstawienia namiotów, które można interpretować w ten sposób też istnieją. Z jednej strony mamy XIV-wieczne przedstawienie obozu Czyngis Chana w manuskrypcie Rashid al-Dina:


Dalej mamy jeszcze wcześniejsze, bizantyńskie przedstawienie namiotów z kroniki Jana Skylitzesa z XI wieku. Chodzi mi o namiot na dole, po lewej stronie:


Konstrukcja tego namiotu, jak i mongolskich majhanów wydaje się być podobna do popularnego "soldiers tenta" lub saksona/geteldu, czyli składa się z dwóch pionowych masztów, na których oparty jest trzeci kawałek szkieletu - poziomy patyk, łączący kolumny, na którym rozparte jest poszycie. Poszycie to pełni jednocześnie rolę odciągów, utrzymujących pionowe maszty na swoim miejscu. Wejście do namiotu znajduje się na jednym ze szczytów. W rzucie na podłoże, namiot ten także przypomina "soldiers tenta" - jest to prostokąt z kanciastymi apsydami. Konstrukcja praktyczna i prosta, ale złożona - wymaga wożenia trzech kijków.

Drugim źródłem inspiracji jest mini-soldiers ten produkcji Medieval Marketu [2]. Konstrukcyjnie  jest niemalże identyczny z typowym namiotem tego rodzaju, tylko że mniejszym. Po prawej stronie widzimy poglądowe zdjęcie (ze strony MM) takiego namiotu. Ma on dwa maszty, które w miejscu utrzymywane są z pomocą naprężenia poszycia, przymocowanego śledziami do ziemi - bez żadnych dodatkowych odciągów. W tej konstrukcji niepraktyczny (dla moich zastosowań) wydaje mi się otwierany bok - wejście od szczytu o wiele lepiej się sprawdzi.

W tymi pomysłami w głowie zacząłem projektować namiot. Najpierw znalazłem (zupełnie przypadkiem) świetny materiał - impregnowaną wełnę. Niestety (?) w kolorze ciemnej zieleni, ale muszę z tym żyć - i tak namiot nie jest jakiś super poprawny historycznie, więc relatywnie niska cena i doskonałe parametry (100% higrofobowość) mnie przekonały. Wełna ma 1,5 metra szerokości, co determinować będzie wielkość namiotu. 

Konstrukcja namiotu, trochę oparta na własnych przemyśleniach, trochę na powyższych przedstawieniach, jest bardzo prosta. To dwa maszty z sznurkiem pomiędzy nimi, na których rozpięty jest namiot. Dodatkowe odciągi stabilizują maszty na miejscu i sprawiają, że sznurek na środku nie opada jakoś mocno, przy odpowiednim naciągnięciu linki odciągami. Płachta, zawieszona na sznurku, zamocowana jest przy krawędziach, napinając się i stabilizując konstrukcję maszty-naciągi w drugiej osi. Całość jest zadziwiająco sztywna.

Namiot uszyty został z dwóch szerokości materiału (na długość), co dało mu niemalże trzy metry długości. Pozostałe wymiary wynikły z prostych obliczeń - miałem już kupiony kupon wełny (7 metrów bieżących), więc trzeba było go optymalnie wykorzystać. Stąd też wynikły pozostałe wymiary - wysokość ok. 110 cm i szerokość 120 cm. Może nie są to optymalne wymiary, ale sprawdzają się bardzo dobrze. Przy jednym szczycie namiot posiada prostą ścianę, natomiast przy drugim ścianka nie jest zszyta w środku, co pozwala nam zasłonić wejście. Póki co nie zmajstrowałem żadnego zamknięcia namiotu, ale nie jest ono jakoś szczególnie mi potrzebne, przy tej długości namiotu.

Jako, że namiot jest szyty z wyjątkowo wodoodpornej tkaniny, chciałem zachować ten wyczyn w gotowym namiocie, dlatego też zdecydowałem się na mroczne, klejone szwy. Klejone, ponieważ oprócz zwykłego szycia, szew jest dodatkowo wzmacniany taśmą klejową na ciepło. Najpierw taśmę naklejałem na krawędź tkaniny, prasowałem przez papier, na którym jest dostarczana, następnie nakładałem na to krawędź drugiej tkaniny i zaprasowywałem porządnie całość. W tym momencie całość była już dosyć wytrzymała mechanicznie, co uprościło dalsze szycie. Reszta, tj. sposób szycia przez zakładkę z klejem, jest pokazany na poniższej ilustracji (którą nie wiem nawet skąd mam, ale odnosi się właśnie do szycia namiotów).


Nie miałem okazji jeszcze sprawdzać szczelności tych szwów na deszczu - póki co spałem w nim tylko podczas delikatnej mżawki. Liczę, że pod Grunwaldem będzie okazja na przetestowanie jego szczelności (jak to pod Grunwaldem). Skończony namiot wygląda tak, rozłożony w moim ogródku:



No i na koniec - podsumowanie kosztów, bo okazało się, że namiot, oprócz tego, że minimalistyczny, to także był wyjątkowo tani. Nie pamiętam dokładnych kosztów, poszczególnych elementów, więc z głowy - wełna na poszycie to około 250 zł, stelaż to niecałe 50 zł (lina konopna i maszty). Do tego kilka groszy na śledzie (póki co z tej roli gwoździe ze sklepu 😓), taśmę klejową i nici do szycia - nie więcej niż 50 zł łącznie. I tak oto mieścimy się z całym namiotem w 350 zł... na ten sezon musi wystarczyć 😁.

1 komentarz: