sobota, 17 listopada 2018

Robe Leona

Gdy przygotowałem siebie i Leona do wyjazdu do Owidza, postanowiłem sprawić mu wierzchni ciuch, na wypadek gdyby okazało się, że jest zimniej niż przypuszczaliśmy. Na szczęście pogoda była wspaniała, więc potrzebował go tylko w nocy do przykrycia się, gdy spaliśmy.

Zawsze chciałem uszyć robe na podstawie znalezisk z Herjolfsnes, oznaczonych numerami 63 i 64. Kloszowany od ramion krój, typowy dla tego rodzaju ubioru wierzchniego zawsze mi się podobał, ale jakoś tak wyszło, że nie było okazji, albo szukałem odpowiedniego materiału, by uszyć go dla siebie etc - jest to dosyć wymagający i obszerny krój, więc by uszyć go na dorosłą osobę moich wymiarów musiałbym mieć co najmniej 4 mb przy współczesnej mniej-więcej szerokości. Dlatego też gdy zabrałem się za szycie ciucha dla Leona od razu wiedziałem, jakim wykrojem chcę się kierować.

Wykrój Herjolfsnes 63; za Nörlundem [z strony Marca Carlsona]
Za kostym.cz
Oryginał uszyty jest z tkaniny wełnianej w splocie skośnym z różnego koloru nićmi osnowy (czarny) i wątku (brązowy). Nie znam dokładnej grubości tej tkaniny, określana jest ona jako "średnia". Robe wykończone było na froncie i przy stójce taśmą z kolorowego materiału. Ubranie zapinane było na specyficznie rozmieszczone guziki - na klatce piersiowej oraz sporo poniżej talii. W miejscu, gdzie przebiegał pasek, prawdopodobnie guzików nie było.

Rekonstrukcję dla Leona uszyłem z pomarańczowo-rudo-ceglastego (ciężko mi określić ten kolor 😁) diagonalu 2/1 mającego około 9 nici na cm. Tkanina jest dosyć zbita, mięsista i całkiem gruba. No i ciepła. Względem oryginału przerobiłem - trochę uprościłem - rękawy, szyjąc je z prostokąta z pojedynczym długim klinem, dzięki czemu rękawy rozszerzają się od ramienia. Dodatkowo jeszcze dodałem kolejny klinem pomiędzy kawałkami rękawa, tak jak w oryginale. Ma on za zadanie dopasować całość do podkroju w ubraniu.




Jako że nienawidzę obszywać dziurek na guziki, zdecydowałem się zrobić zapięcia w postaci haftek. Wykorzystałem zwykłe, pasmanteryjne (tj współczesne) haftki, z których nawet zdjąłem pokrycia - okazało się ono być jakiegoś rodzaju oksydą, która wcale nie chce się wypalić.

Haftki jako-takie pojawiają się w średniowiecznych ubiorach (w takiej formie jak te współczesne i wykorzystane tutaj) około połowy XV wieku. Widzimy je na kilku przedstawieniach jak i zabytkach:

Portret błazna Gonelli z dworu w Ferrarze,    
Pietro Gonella, ok 1445 r
Ukrzyżowanie ze św. Hieronimem i św. Franciszkiem (frag,),
Francesco Bianchi, 1487-1510

Haftki z zamku Summersberg, XIV - XVI w
Haftka znaleziona w Helgeandsholmen, Sztokholm, XIV-XV w.
Haftki z Kempten w muzeum w Allgäu, XV-XVI w.
Nowożytne haftki bardzo fajnie omówił Rafał na swoim blogu. Warto jednakże zwrócić uwagę, jak montuje on haftki (przebijanie przez tkaninę, jak we wzorach etnograficznych), a jak pokazane jest to na źródłach ikonograficznych ze średniowiecza. Te starsze przedstawienia pokazują je po prostu przyszyte do tkaniny i to w dodatku w taki sposób, iż poły się stykają, a nie na siebie zachodzą. Tak też wszyte są one w robe Leona.


No i to konkluduje na jakiś czas nowe ciuchy dla Leona. Przynajmniej te datowane na XIV/XV wiek i Europę. W międzyczasie, korzystając z posezonowych wyprzedaży do jego garderoby doszło kilka innych rzeczy: tunika z Bocksten, nogawice (bez stopy), podwiązki oraz pasterską torebkę (w sam raz na kamienie do procy).

Kolejna tekstylna rzecz? Być może jakiś chałat lub deel dla Leona na XIII wiek. A z pozostałych projektów, to zamawiam powoli elementy z celtyckiego grobu i rozmyślam nad kolejnymi krokami w antyku... :>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz