Przerwa zimowa jest tym pięknym momentem w roku kiedy mając sporo czasu można na spokojnie usiąść i zastanowić się. Od pewnego czasu, jako jeden z adminów grupy Targowisko na FB, coraz poważniej myślę o konieczności, chociażby na własny użytek, zdefiniowaniu sobie terminu rekonstrukcji historycznej/reenactementu. Istnieje wiele definicji, używanych przez sporo osób, jednakże - czemu nie - wolę stworzyć własną, z której już i tak od dawna korzystam. Przy okazji warto by się przyjrzeć temu jakie odstępstwa (i dlaczego) są możliwe, a jakie nie (czy raczej jakie są akceptowalne, a jakie nie).
Sam termin 'rekonstrukcja historyczna' w zasadzie, słownikowo nie jest poprawny. Rekonstrukcja, według Słownika Języka Polskiego (SJP), to "odtworzenie czegoś na podstawie zachowanych fragmentów, szczątków, przekazów itp.; też: rzecz odtworzona", co w ujęciu naszego hobby nie ma miejsca, ponieważ nie dysponujemy żadnymi zachowanymi materialnym pozostałościami przedmiotów, a nawet jeśli to na pewno nie wykorzystujemy ich do naszej zabawy. Czym zatem dysponujemy? Informacjami.
Z drugiej strony poprawnym terminem jest replika, którą SJP definiuje jako: "wierna kopia czegoś". Jednakże przyjęło się stosowanie terminu 'rekonstrukcja' a nie 'replika', co jest zasadniczo po prostu efektem tworzenia się pewnego aparatu pojęciowego Rekonstrukcji Historycznej jako hobby. Dlatego też wolę z tego terminu korzystać, tym bardziej iż przedmioty wykorzystywane w ramach tej zabawy nie koniecznie są wiernymi kopiami czegokolwiek. Dlaczego? o tym za chwilę. Najpierw definicja, dla utrudnienia wielopoziomowa.
Po pierwsze rekonstruuje się formę zabytku (i mówiąc zabytek niekoniecznie mam na myśli fizycznie istniejący artefakt, a raczej pewien umownie istniejący w przeszłości przedmiot, znany nam ze źródeł). Zachowanie formy zabytku jest w zasadzie warunkiem sine qua non, aby coś móc nazywać rekonstrukcją. Oczywiście poziom detali rekonstrukcji formy może być różny i przyjmowane są tutaj różne wyznaczniki, np. "dwóch metrów", czyli odległości z jakiej nie widać jeszcze różnic z zabytkami. Czym jest forma? Tym co wpływa na to jak dany przedmiot wygląda, np. krój ubrania, kształt miecza etc. Czy każda forma jest historyczna? jaki poziom dbałości o detale jest wystarczający? to pytania na które każdy powinien odpowiedzieć sobie sam w kontekście tego do czego chce rekonstrukcję zabytku wykorzystywać. Często jesteśmy tutaj ograniczeni dostępną wiedzą na temat detali formy - procesy postdepozycyjne artefaktów archeologicznych często zacierają szereg informacji, które musimy rekonstruować na podstawie innych źródeł (ikonografia, inne zabytki, źródła pisane itp).
Następnie pokusić się można (trzeba) o rekonstrukcję materiału. To znaczy iż rekonstrukcja konkretnej formy zabytku powinna być wykonana z konkretnego materiału. Znowu tutaj można zdefiniować wiele wyznaczników poziomów dbałości o detale. Wiadomo iż miecz wykonany jest z metalu, a dokładniej mówiąc z żelaza. Jeśli chcemy iść dalej z detale, musimy poznać dokładniej materiał, wiedzieć jakie to żelazo. I tutaj rozbijać się możemy kolejny raz o ograniczenia dostępnej wiedzy. Kolejny raz możemy wspierać się analogiami i innymi źródłami.
Finalnie, jeśli mamy już formę i wtłaczamy w nią znany sobie materiał rekonstruować możemy technologię wykonania przedmiotu. Co to oznacza? iż miecz jest kuty, a ubrania szyte ręcznie. Dalej - kuty jest w konkretny sposób i szyty szwami historycznymi, palenisko opalane jest odpowiednim węglem, a wykorzystane nici są dostosowane do materiału i znanych źródeł, igła jest podobna do tej wykorzystywanej w danym momencie historii etc. Problemem z tym etapem wykonywania rekonstrukcji zabytku jest fakt iż, w zasadzie, nie istnieją żadne bezpośrednie źródła dotyczące tej tematyki, przynajmniej dla średniowiecza w Europie (albo ja ich po prostu nie znam) i konieczne jest korzystanie z źródeł pośrednich i odpowiednich analiz.
Podsumowując, wykonując rekonstrukcję zabytku, rekonstruujemy tak na prawdę trzy rzeczy:
- Formę zabytku
- Materiał z którego go wykonano
- Technikę którą go wykonano
Teraz kilka słów o ustępstwach które mogą być akceptowalne (przynajmniej w moim mniemaniu). Są one oczywiście czysto personalną opinią i wyznaczaniem sobie pewnego poziomu zabawy, mocno ujętymi przez pryzmat czasów którymi się zajmuję i zajmowałem.
Z mojego punktu widzenia najważniejszym wynikiem rekonstruowania czegokolwiek jest uzyskanie przedmiotu który posiada identyczne lub zbliżone cechu użytkowe co zabytek, który jest dlań wzorem. Osiągając taki skutek trzeba, na każdym kroku, analizować materiały i czynności pod kątem porównywalnych własności z zabytkiem. O co mi chodzi? np. jeśli wybieramy na ubranie materiał zachowujemy przede wszystkim jego własności termoizolacyjne, a następnie mechaniczne (gdyż te dwie rzeczy mają największy wpływ na funkcjonowanie samej odzieży). Dlatego też w ogóle nie rozważam korzystania z materiałów ręcznie tkanych - większość z nich, jak nie wszystkie jakie widziałem, nie jest w ogóle porównywalny z folowanymi, drapanymi i strzyżonymi wełnami dostępnymi w zasadzie post XIV wiecznie (jak mnie pamięć nie myli). I mimo tego że teoretycznie są bardziej poprawne to praktycznie wykonany w oparciu o nie ciuch ma mniej wspólnego z zabytkiem. Poza tym, na prawdę, wełna tkana maszynowo nie odbiega dużo od wełen tkanych w XVI wieku (ręcznie) przez doświadczonych tkaczy cechowych. Inaczej będzie na przykład ze sporem szycie ręczne vs. maszynowe. Spotykałem się z opinią, iż doświadczony krawiec szyjący ręcznie robi równie gęsty, mocny i równy ścieg co maszyna, zasadniczo to prawda ale... po pierwsze ścieg maszynowy ma zupełnie inne własności mechaniczne (elastyczność chociażby), po drugie inna jest jego wytrzymałość - zerwanie nici powoduje w zasadzie od razu prucie się ściegu, a po trzecie (i chyba najważniejsze, gdyż to wpływa na rekonstrukcję formy ubioru) ścieg maszynowy jest płaski, a ścieg ręczny pozwala na np. szycie w grubości materiału.
To tyle z zebranych na szybko przemyśleń :). Przepraszam za odrobinę chaotyczny styl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz